Back to homepage
News | 04.02.2017

Kolejny krok w rozwoju chirurgii miednicy

Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego za pomocą nowoczesnego implantu ustabilizowali złamanie miednicy u pacjenta, który spadł z wysokości dziesięciu pięter.

Klinika Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki od kilku lat intensywnie rozwija nowoczesne metody leczenia w zakresie chirurgii miednicy – dziś jest jednym z wiodących ośrodków w Polsce w tym zakresie.
Zbigniew Skrzypczak, nadsztygar z KGHM, był jednym z trzech górników w windzie, która zerwała się i spadła z blisko 30 metrów wysokości. Po trudnej akcji ratunkowej ze złamaną miednicą i urazem kręgosłupa został przetransportowany helikopterem do USK. – Miałem sporo szczęścia, że trafiłem właśnie tutaj i zajął się mną fantastyczny zespół – mówił pacjent. – Najpierw ucieszyłem się, że przeżyłem, ale już po dotarciu do szpitala pojawiła się wizja unieruchomienia i wielomiesięcznego powrotu do sprawności – dodał. Lekarze zastosowali jednak nowy rodzaj implantu, który istnieje na amerykańskim rynku od dwóch lat. Do Polski technologia ta dotarła w ubiegłym roku właśnie dzięki staraniom zespołu z USK.



Użycie implantu nie tylko pozwoliło na skrócenie czasu zabiegu o ok. godzinę, ale i na mniejsze cięcie, co ograniczyło krwawienie i ryzyko wystąpienia infekcji. – Implant jest przestrzennie dopasowany do budowy anatomicznej miednicy, umożliwia precyzyjną stabilizację, a także jest bardzo wytrzymały mechanicznie, wszystko to  wpływa na optymalizację procesu leczenia – tłumaczy dr Jacek Martynkiewicz.

Do tej pory implanty składały się z co najmniej trzech części, które należało złączyć wewnątrz miednicy, a ten jest jednolity. Umożliwia to jego wprowadzenie przez ok. dziesięciocentymetrowe, małoinwazyjne cięcie.



Kierownik Kliniki Chirurgii Urazowej i Chirurgii Ręki podkreśla dalsze kierunki rozwoju jednostki. – Musimy mieć świadomość, że urazów jest dużo, a będzie coraz więcej. Dlatego konsekwentnie będziemy rozwijać swoje umiejętności w obszarze mikrochirurgii, rekonstrukcji wielotkankowych, replantacji i przeszczepów – zaznaczył prof. Jerzy Gosk.



– Miałem szczęście w nieszczęściu. Nie sądziłem, że dziesięć dni po zabiegu będę mógł sam się poruszać. Dzisiaj już jadę do domu” – mówił pacjent. Czeka go jeszcze rehabilitacja, ale za około cztery miesiące będzie mógł wrócić do pracy zawodowej.


fot. Adam Zadrzywilski
Authored by: Administrator Administrator Creation date: 04.02.2017 Update authored by: Administrator Administrator Update date: 06.02.2017