Gotowi i zdolni, żeby robić rzeczy piękne
Absolwenci medycyny pożegnali studia w wielkim stylu – wśród wzruszeń i łez, śmiechów i braw oraz zapewnień, że lata spędzone na naszej uczelni należały do najbardziej wyjątkowych w ich życiu.
Biorąc pod uwagę liczbę gości, którzy zjawili się na lekarskim dyplomatorium, Hala Stulecia byłaby miejscem znacznie bardziej adekwatnym od skromniejszego Centrum Kongresowego, w którym spotkali się absolwenci i ich rodziny. Rozdanie dyplomów absolwentom rocznika 2011-2017 było wydarzeniem na wskroś wielopokoleniowym. Na sali zasiedli ich rodzice, dziadkowie, a nawet dzieci, symbolicznie pokazując, jak wiele osób towarzyszyło im w drodze, na której końcu znalazł się upragniony tytuł lekarza medycyny.
Zwyczaj nakazuje, żeby na początku relacji z dyplomatorium wspomnieć słowa władz uczelni, ale w tym dniu niekwestionowaną gwiazdą mównicy była starościna roku Marta Błoch. – Z dumą, ulgą, ale i łzą w oku mogę powiedzieć: skończyliśmy studia – rozpoczęła nie rzucając słów na wiatr, bo już przy pierwszych zdaniach jej głos się załamał, a z oczy popłynęły łzy. Wspominała wszystkie „pierwsze razy” studentów medycyny, od otrzęsin, kolokwiów i piątek w indeksie po pacjentów i trafne diagnozy, ale też pierwsze chwile zwątpienia i jeszcze większej satysfakcji, gdy z czasem niepewność przeradza się w niezachwianą wiarę w słuszności wyboru życiowej drogi. W dniu, w którym studenci stali się lekarzami, zmieniły się także stojące przed nimi wyzwania. – W tych trudnych dla lekarzy czasach nie sposób nie wspomnieć o solidarności zawodowej. Szanujmy siebie nawzajem, pracujące z nami pielęgniarki, ratowników i przedstawicieli innych zawodów medycznych i nie odmawiajmy sobie pomocy w trudnych sytuacjach – mówiła Marta Błoch.
Dziękowała także pacjentom, bez których nauka studentów nie była możliwa. – Cierpliwie i z uśmiechem znosili nasze niemądre pytania, boleśnie wkłuwane wenflony i długie osłuchiwanie klatki piersiowej. Żaden fantom ani symulator nie zastąpi tego, co dał nam kontakt z nimi – dodała. Nie zabrakło oczywiście wylewnych podziękowań dla bliskich – przyjaciół, partnerów, dziadków i oczywiście rodziców, którzy wspierali absolwentów pod każdym względem, także tym najbardziej prozaicznym. – Dziękujemy Wam za wszystkie słoiki, które zawędrowały do Wrocławia z całej Polski, za dodatkowe przelewy w październiku (bo książki) i maju (bo juwenalia). Po rozdaniu dyplomów weźcie nas na dobry obiad, a my postaramy się odwdzięczyć gdy tylko odłożymy pieniądze z pensji – dodała żartobliwie. Serdeczne podziękowania w imieniu kolegów z całego roku skierowała także do Anny Trzyny z dziekanatu Wydziału Lekarskiego, która „odczarowała mit okropnego dziekanatu”. Nawiązała też do strachu, który towarzyszy każdemu, kto odpowiada za ludzkie życie - Tylko od nas zależy, czy strach nas sparaliżuje, czy go przezwyciężymy. W ostatnich słowach mówiła o powołaniu do zawodu, do którego absolwenci szykowali się przez wszystkie lata nauki – Jesteśmy gotowi i zdolni, by robić rzeczy piękne.
Rektor Marek Ziętek rozpoczął od właściwego powitania absolwentów – Dziś po raz pierwszy mogę zwrócić się do Was słowami „Koleżanki i koledzy”. Następnie wyraził nadzieję, że lata spędzone na naszej uczelni będą wspominać dobrze. W życzeniach podkreślał determinację i wytrwałość niezbędne w zawodzie lekarza. – Zachowajcie je w walce o dobro chorego, ale też o wasze własne dobro. Niedofinansowanie ochrony zdrowia jest bardzo duże i zmiana tego stanu rzeczy zależy również od was – po tych słowach na sali rozległy się gromkie brawa. – Życzę Wam, byście mogli godnie leczyć, zarabiać i żyć – zakończył rektor.
Gdy mikrofon przejęła dziekan Wydziału Lekarskiego Małgorzata Sobieszczańska, przystąpiła do uhonorowania osób zasłużonych dla wydziału – medale na tę okoliczność wręczono po raz pierwszy. W gronie Zasłużonych dla Wydziału Lekarskiego znaleźli się prof. dr hab. Bogdan Łazarkiewicz, prof. dr hab. Maciej Zabel, prof. dr hab. Zygmunt Grzebieniak oraz nieobecny na uroczystości prof. dr hab. Andrzej Kübler.
Przemówienie dziekan Sobieszczańska nawiązywało do wspomnianych wyróżnień. – Życzę Państwu, żebyście pod koniec kariery byli równie usatysfakcjonowani i spełnieni jak odbierający medale w dniu dzisiejszym – mówiła, przy okazji radząc, jak osiągnąć ten cel. – Praca powinna być dla Was równocześnie pasją i hobby oraz źródłem ogromnej satysfakcji. To właśnie od pasji zależy zdrowie i życie pacjentów, których będziecie leczyć – mówiła. Dziekan Sobieszczańska wskazała także drugą drogę, która mogą podążać młodzi lekarze – nauki i pracy na uczelni z młodzieżą, która dostarcza ogromnych pokładów energii. – Gratuluję Wam tego, czego dokonaliście – jesteście elitą i nie bójcie się tego słowa – zakończyła.
Medale od Rektora otrzymali najlepsi absolwenci, którzy uzyskali średnią w wysokości co najmniej 4,5. Wyróżnienia trafiły do 42 osób, a na szczycie listy znaleźli się Paweł Pawłowski ze średnią 4,91, Aleksandra Gonera ze średnią 4,89 oraz Natalia Madetko ze średnią 4,83. Paweł Pawłowski, który wcześniej otrzymał medal im. Hirszfelda dla najlepszego absolwenta kończącego naszą uczelnię w roku 2017, został również wyróżniony nagrodą pieniężną przez Towarzystwo Ubezpieczeń INTER Polska S.A. Po wręczeniu wyrożnień najlepszym, swoje dyolomy otrzymali wszyscy absolwenci studiów lekarskich w języku polskim i angielskim.
Następnie głos zabierali przedstawiciel organizacji studenckich, którzy nagradzał absolwentów za wyróżniającą się działalność w ich gronie. Swoje nagrody przyznali Samorząd Studentów, Studenckie Towarzystwo Naukowe, IFMSA oraz Klub Sportowy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Starszym kolegom podziękowali za ich zaangażowane, przekazali gratulacje i najlepsze życzenia na zawodowej drodze.
Po odebraniu dyplomów nadających im oficjalnie tytuł lekarzy, pozostało tylko jedno – wyrzucić czapki w górę i zacząć zasłużone świętowanie.
Galeria zdjęć - fot. Adam Zadrzywilski
Galeria zdjęć - fot. Tomasz Walów