
Walentynki: trudny czas dla samotnych
Wszechobecne serduszka i amorki, kolacje w blasku świec, kinowe seanse romantycznych filmów. A wszystko związane z miłością. 14 lutego obchodzimy Dzień Zakochanych, Walentynki. To dla wielu miły, wspólnie z ukochaną osobą spędzony czas, ale coraz więcej jest samotnych, dla których może to być bardzo trudny moment dużego dyskomfortu psychicznego. Bądźmy delikatni, empatyczni i najważniejsze - nikogo na siłę nie namawiajmy do celebrowania tego święta - radzą specjaliści z Katedry i Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Od kilku lat największym społecznym problemem w Polsce jest samotność, która ma zasięg pogłębiającej się epidemii. Zespół naukowców z Katedry Psychiatrii UMW przeprowadził ogólnopolskie, największe tego typu badanie na reprezentatywnej populacji ponad 5 tys. dorosłych Polaków w wieku od 18 do ponad 80 lat. Wyniki są druzgocące - około 68 proc. osób dorosłych odczuwa samotność, natomiast do izolacji społecznej przyznaje się 23 proc. ankietowanych.
- Zjawisko samotności i izolacji społecznej dotyczy przede wszystkim nastolatków i tzw. „młodych dorosłych” oraz seniorów. Czekamy na wyniki drugiej fazy badania - czy jest to samotność przemijająca, którą czasem odczuwa każdy z nas - czy bardzo niebezpieczna - przewlekła - wyjaśnia prof. Błażej Misiak z Katedry i Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Naukowcy mają problem ze zdefiniowaniem czym dokładnie jest samotność, ale jednego są pewni - nie należy nikogo na siłę zachęcać do kontaktu z innymi. Naciskanie i przekonywanie do wspólnego spędzania czasu nie jest dobre i nie przynosi efektów. Dlaczego?
- Ktoś, kto czuje się samotny, może mieć bardzo dobrą sieć kontaktów społecznych, czyli czuje się samotnym w tłumie. Ale oczywiście są też osoby, które izolują się społecznie i które odczuwają w związku z tym samotność. Może być też jeszcze inaczej - są osoby, które nie mają dobrej sieci kontaktów społecznych, izolują się, ale nie odczuwają samotności, ponieważ jest to zgodne z ich potrzebami. We wszystkich przypadkach zwiększenie na siłę liczby znajomych, zachęcanie do wspólnych wyjść czy celebrowania Walentynek, niczego nie zmieni. Może tylko zaszkodzić - wyjaśnia prof. Misiak.
Czy zatem Dzień Zakochanych to dobre święto? Prof. Błażej Misiak przekonuje, że dobrze jest mieć takie dni, kiedy celebruje się bycie razem. - Ale to nie może być tylko jeden dzień w roku, kiedy wspólnie tworzymy coś fajnego. To święto miłości, bliskości, które powinno być obecne w codziennym życiu jak najczęściej.
Sama miłość, zakochanie, nie mają jednej definicji. Jest to stan emocjonalny, w którym przeplatają się różne emocje - nie tylko pozytywne, także negatywne. I najważniejsze - miłość zaczyna i kończy się w mózgu. To tam powstaje koktajl niezwykłych związków chemicznych.
- Najciekawsza jest pierwsza, ostra faza miłości. To mieszanka euforii, szaleństwa, także stresu. To wtedy produkuje się kortyzol, wzrasta dopamina. To ona odpowiada za odczuwanie przyjemności, stymuluje do powtarzania kontaktu z bliską osobą. To dzięki dopaminie zakochani robią różne, czasem dziwne rzeczy - mogą nie jeść, nie spać, śpiewać serenady pod balkonem, nawet drastycznie zmieniać swoje życie - wyjaśnia prof. Misiak.
Dopamina powoduje odblokowanie kontroli, stąd takie dziwne, czasem szalone zachowania. U zakochanych spada stężenie serotoniny, a wtedy może się nawet pojawić obsesja na punkcie obiektu miłości, to ostra faza uzależnienia od drugiej osoby. Kolejne zmiany hormonalne dotyczą produkcji oksytocyny, która odpowiada za przywiązanie, a produkowana jest przy zbliżeniach fizycznych, w momentach intymnych, przy dotyku ukochanej osoby. Ta pierwsza faza trwa do dwóch lat. Potem następuje faza spokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa, ale naukowcy pokazują niezwykłe zjawiska - czasem nasz mózg może wrócić do tej ostrej fazy zakochania i to nawet po 30 latach w związku.
- Może pojawić się miłość taka jak była na początku do tego samego partnera. Problem w tym, że niestety nie wiemy, dlaczego tak się dzieje - dodaje prof. Misiak.
Dla wielu osób poważnym problemem jest to, że sens ma dla nich tylko ta pierwsza, ostra i dość krótka faza zakochania. Potem trudno im się zmierzyć z kolejnym etapem miłości, gdzie ważna jest odpowiedzialność za kogoś czy chęć dawania poczucia bezpieczeństwa.
- Taki problem mają osoby uzależnione od nagród. One nie wchodzą w kolejną fazę miłości, tylko znowu szukają “paliwa” dla siebie - nagrody, czyli zakochania - tłumaczy prof. Misiak.
Zdarza się, że w pogoni za nowymi miłościami takie osoby pozostają samotne. Doznają samotności lub społecznej izolacji. A to wpływa na kondycję psychiczną i fizyczną. Kontakt z drugim człowiekiem stymuluje nasze funkcje poznawcze. Okazuje się, że osoby starsze, które odczuwają samotność, izolują się społecznie, nie stymulują się przez kontakty społeczne - częściej zapadają na choroby otępienne np. na Alzheimera. Badania wykazują, że samotność i izolacja społeczna są czynnikami ryzyka rozwoju wielu chorób, a nawet jest to związane z większą śmiertelnością.
- Osoby żyjące w stałych, dobrych związkach, w stabilnych, romantycznych relacjach z drugim człowiekiem mają inny profil neurohormonalny. Długofalowo takie trwałe związki sprawiają, że te osoby mają lepsze zasoby adaptacyjne, lepiej radzą sobie ze stresem. Bliska relacja, właśnie miłość, jest elementem ochronnym dla zdrowia. Ludzie pozostający w udanych związkach cieszą się lepszym zdrowiem, żyją dłużej i są szczęśliwsi. Miłość pomaga przetrwać także trudne momenty - dodaje prof. Misiak.
foto: Tomasz Modrzejewski/UMW