Porusz serce - o programie

Porusz serce

Tyko połowa mieszkańców Polski, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia (NZK) poza szpitalem, może liczyć na pomoc świadków zdarzenia. To o wiele za mało. W krajach skandynawskich czy Czechach odsetek ten wynosi około 80 proc., dlatego Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu (UMW) rozpoczyna realizację programu edukacyjnego "Porusz serce". W ramach akcji będzie uświadamiać, jak ważna jest natychmiastowa resuscytacja oraz uczyć, jak przeprowadzać ją skutecznie i bezpiecznie.

Nagłe zatrzymanie krążenia to stan, w którym serce przestaje prawidłowo pracować i tłoczyć krew, co prowadzi do niedotlenienia i upośledzenia pracy wielu narządów, w tym mózgu – organu najbardziej wrażliwego na brak składników odżywczych dostarczanych przez układ krwionośny. Osoba, która nie otrzyma pomocy na czas, umiera, a jeśli otrzyma ją za późno, w jej organizmie dochodzi do poważnych, często nieodwracalnych, zmian neurologicznych.

– Jako pracownicy systemu ochrony zdrowia i społeczność uczelni medycznej jesteśmy boleśnie świadomi, jak bardzo skuteczność działań podejmowanych przez nas w karetce czy szpitalu, jest uzależniona od pomocy udzielonej poszkodowanym przez bezpośrednich świadków zdarzenia – mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Mamy tylko kilka minut, aby uratować ludzkie życie, dlatego wspólnie z partnerami chcemy uświadamiać, że udzielanie pierwszej pomocy nie jest trudne i może wyłącznie pomóc, a nie zaszkodzić.

"Porusz serce" wrocławian

– Zamierzamy pojawiać się na dużych wydarzeniach sportowych, w przestrzeni publicznej Wrocławia, mediach i social mediach. Planujemy również eventy we wrocławskich przedszkolach i szkołach – wyjaśnia dr Paweł Gawłowski, adiunkt w Centrum Symulacji Medycznej UMW, koordynator programu "Porusz serce", ratownik medyczny. – Mamy też deklaracje największych wrocławskich uczelni, które chcą przystąpić do projektu i wspólnie informować oraz uczyć wrocławian, jak poruszać serca. Cieszę się, że udało nam się połączyć tyle instytucji w jednym, bardzo ważnym celu, jakim jest przekazywanie wiedzy na temat skutecznego ratowania ludzkiego życia.

I ty możesz być świadkiem NZK

Nagłe zatrzymanie krążenia objawia się utratą przytomności, brakiem tętna i oddechu lub oddechem, który jest niewydolny. W większości przypadków jego przyczyną są schorzenia serca (np. niewydolność, choroba niedokrwienna) i kardiomiopatie, a do czynników ryzyka należą m.in. problemy wieńcowe, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, zaburzenia elektrolitowe czy niezdrowy tryb życia (otyłość, palenie tytoniu). NZK może wystąpić także podczas wypadków (np. tonięcie, zatrucie, porażenie prądem).

Jednoznacznych danych brakuje, ale według szacunków z powodu NZK każdego roku w Europie umiera 350-700 tys. osób, a w Polsce około 40 tys. W 60-80 proc. przypadków do nagłego zatrzymania akcji serca dochodzi w warunkach pozaszpitalnych, czyli w domu, pracy, sklepie czy na ulicy.

– W takiej sytuacji liczy się każda sekunda. Natychmiastowe podjęcie i prowadzenie resuscytacji krążeniowo-oddechowej do czasu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego czterokrotnie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie. Mówiąc wprost, życie osoby, u której doszło do zatrzymania akcji serca jest w rękach tych, którzy znajdują się obok – tłumaczy dr hab. Robert Zymliński, prodziekan Wydziału Lekarskiego UMW, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej Instytutu Chorób Serca UMW.

Najważniejszy jest "łańcuch przeżycia"

Resuscytacja (tj. uciskanie klatki piersiowej), która pozwala na zachowanie przepływu krwi do najważniejszych narządów, powinna być przeprowadzona możliwie najszybciej. Z każdą minutą szanse pacjenta maleją o 10 proc., a brak jakichkolwiek działań ratowniczych w pierwszych czterech minutach od zatrzymania akcji serca sprawia, że chory jest właściwie bez szans.

– Niestety, każdego dnia widzimy śmiertelne efekty nieudzielania pierwszej pomocy, wynikające z braku wiedzy czy obaw świadków zdarzenia. Rozumiemy ich i właśnie dlatego chcemy uświadamiać, że czynności, które mogą wykonać przed przyjazdem karetki, nie są trudne czy skomplikowane, a za to ogromnie ważne w tzw. „łańcuchu przeżycia” – podkreśla dr hab. Wiktor Kuliczkowski, kierownik Pracowni Hemodynamiki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. 

USK jako jedyny szpital w kraju prowadzi program leczenia pozaszpitalnego zatrzymania krążenia z wykorzystaniem ECMO (WOHCA – Wroclaw Out-of-Hospital Cardiac Arrest). W porozumieniu z Pogotowiem Ratunkowym we Wrocławiu placówka przyjmuje pacjentów, u których doszło do NZK, ale resuscytacja nie przynosi efektu i wymagane jest podłączenie do ECMO. 

– Takie postępowanie to jednak ostateczność, o wiele skuteczniejsza byłaby resuscytacja rozpoczęta przez świadków zdarzenia. Nawet jeśli nie będzie dawała efektu, to szybkie podłączenie takiego pacjenta do ECMO przyniesie więcej korzyści niż w przypadku osób, którym nikt nie udzielił pomocy – twierdzi dr hab. Wiktor Kuliczkowski.

W skutecznej resuscytacji pomaga AED

Celem akcji "Porusz serce" będzie również mówienie o rzekomych konsekwencjach prawnych, jakie mogą ponieść osoby udzielające pomocy (a takich nie ma) oraz walka z mitami, które zniechęcają świadków zdarzenia do rozpoczęcia resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO). 

"Porusz serce" nie jest pierwszą inicjatywą uczelni związaną z udzielaniem pierwszej pomocy oraz ratowaniem zdrowia i życia. UMW wyposażył budynki na terenie kampusu w dziesięć automatycznych defibrylatorów zewnętrznych AED i prowadzi akcję informacyjną dotyczącą wykorzystania tych urządzeń (m.in. spoty w środkach komunikacji miejskiej, szkolenia wśród pracowników). Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu został też partnerem merytorycznym projektu Open AED Map, który promuje wiedzę na temat AED i umożliwia dostęp do ponad 70 tys. lokalizacji urządzeń na całym świecie. 

– W ramach programu będziemy również promować zakup oraz naukę korzystania z AED, ponieważ prowadzenie resuscytacji z użyciem defibrylatora zwiększa szanse na przeżycie o 50-70 proc. – dodaje dr hab. Robert Zymliński.