Wróć do strony głównej
Aktualności | 03.07.2025

MMS – cudowny lek czy toksyczna iluzja?

„Miracle Mineral Solution”, znane jako MMS, od lat funkcjonuje jako cudowny środek na wszystko – od raka po autyzm i COVID-19. MMS to marketingowa nazwa chlorynu sodu (NaClO2) silnego środka dezynfekującgo, wykorzystywanego m.in. do uzdatniania wody. Po zakwaszeniu chlorynu sodu powstaje  dwutlenek chloru (ClO₂). Jego spożywanie może zagrażać zdrowiu.

Zespół naukowców z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu postanowił to sprawdzić. W badaniach opublikowanych w „Scientific Reports” przeanalizowano działanie tzw. zakwaszanego chlorynu sodu (ASC), z którego powstaje ClO₂. Testowano dwie wersje preparatu – ASC1 (zakwaszony kwasem solnym) i ASC2 (z kwasem glukonowym) na różnych szczepach bakterii: chorobotwórczych, takich jak gronkowiec złocisty czy E. coli, oraz probiotycznych, np. Lactobacillus rhamnosus.

Dwutlenek chloru rzeczywiście ma właściwości antybakteryjne. Ale – jak podkreślają autorzy – działa dopiero w stężeniach, które okazują się toksyczne dla ludzkich komórek. Już przy 30 ppm (0,003%) zaobserwowano niszczenie bakterii, ale także wyraźne uszkodzenia komórek skóry oraz wysoką śmiertelność w modelu in vivo. Szczególnie interesujący był wpływ na tzw. Biofilm, strukturę ochronną bakterii. Tu również ASC działało skutecznie, ale kosztem uszkodzeń tkanek.

– Wyniki badań wskazują, że skuteczne stężenia ASC wobec biofilmów są jednocześnie toksyczne dla komórek eukariotycznych – nie można jednak wykluczyć, że zostanie opracowana formulacja do zastosowań zewnętrznych zapewniająca bezpieczeństwo stosowania z jednoczesną wysoką skutecznością przeciwbiofilmową – wyjaśnia dr Ruth Dudek-Wicher z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Farmaceutycznej i Parazytologii, Wydziału Farmaceutycznego UMW.

Jednocześnie zwraca uwagę na istotne różnice między przemysłowo oczyszczonymi roztworami ClO₂ (stosowanymi np. w stomatologii) a tym, co powstaje w domowej kuchni entuzjastów MMS. W badaniach testowano też wpływ ASC na bakterie probiotyczne. Biofilm bakterii Lactobacillus był wyjątkowo wrażliwy na preparat – co może oznaczać ryzyko dla mikroflory jelitowej. – Na chwilę obecną nie planujemy takich badań, ale nie wykluczamy ich w przyszłości – jeśli zostanie opracowana bezpieczna forma doustna ASC, analiza wpływu na mikrobiom będzie konieczna – mówi dr Ruth Dudek-Wicher 

Naukowcy nie ukrywają, że w badaniu chodziło nie tylko o mikrobiologię, ale i o walkę z dezinformacją. 

– Najbardziej szkodliwym błędem jest wiara w działanie MMS niepoparta twardymi dowodami naukowymi – podkreśla dr Dudek-Wicher. - W farmacji i medycynie rozważa się stosunek korzyści do ryzyka. W przypadku MMS korzyść jest zerowa, a ryzyko wysokie, zwłaszcza że dawkowanie odbywa się często przy użyciu niewystandaryzowanych kroplomierzy, którymi 1ml można osiągnąć aplikując 15 lub 30 kropel. Tego typu wahania w zakresie dawkowania doustnego substancji żrącej są skrajnie nieodpowiedzialne – dodaje.

Co więcej, MMS bywa polecany dzieciom i kobietom w ciąży. – Szczególnie szokujące były dla mnie zalecenia dotyczące walki z nadwagą, gdzie nie było ani słowa o wpływie MMS na tkankę tłuszczową, a jedynie afirmacja samoakceptacji  połączona z piętnowaniem nadwagi– mówi naukowczyni. Jej zdaniem problem leży nie tylko w samym preparacie, ale też w sposobie jego promocji – nieetycznej, opartej na grze emocjonalnej, a nie na faktach.

Czy da się coś z tym zrobić? – Tak, ale potrzeba zintegrowanego, interdyscyplinarnego podejścia i empatii. Obecnie zbyt często w walce z mitami widoczny jest brak szacunku i empatii. Ludzie sięgają po MMS, bo są zaniepokojeni o zdrowie – a edukacja musi to uwzględniać, a komunikacja musi być oparta na szacunku. 

Niezwykle ważne jest także finansowanie badań, które obalają mity. Nauka powinna chronić obywatela przed dezinformacją – wskazuje dr Dudek-Wicher - Dlatego bardzo się cieszę, że temat  subwencji przyznanej mi przez nasz Uniwersytet a związany z MMS, zdobył uznanie recenzentów oraz że wyniki przeprowadzonych badań zostały opublikowane w tak prestiżowym czasopiśmie jak Scientific Reports. 

Badania prowadzone na Wydziale Farmaceutycznym spotkały się z zainteresowaniem mediów. Publikacja artykułu i materiału wideo o naszych badaniach na stronie głównej Polskiej Agencji Prasowej to sygnał, że społeczeństwo oczekuje naukowego głosu. – Na Wydziale Farmaceutycznym nie boimy się trudnych tematów. Bezpieczeństwo pacjenta, który zabłądził w poszukiwaniu leczenia,  jest dla nas najważniejsze. A zainteresowanie wynikami zachęca nas do kontynuacji działań. Planujemy cykl analiz i publikacji dotyczących innych cudownych preparatów – DMSO, adaptogenów, protokołów ‘detoksykacyjnych’ – wszystko w duchu naukowego myth-bustingu – podsumowują autorzy artykułu, dr Dudek-Wicher i prof. Adam Junka z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Farmaceutycznej i Parazytologii UMW.

Czy wiesz, że...

  • MMS to nie lek, lecz roztwór dezynfekujący – jego głównym składnikiem jest chloryn sodu (NaClO₂), stosowany do uzdatniania wody i wybielania papieru, a nie do leczenia ludzi.
  • Już przy stężeniu 30 ppm ASC niszczy bakterie, ale też uszkadza ludzkie komórki – działanie przeciwdrobnoustrojowe idzie w parze z toksycznością dla fibroblastów i tkanek modelowych.
  • ASC nie wybiera – w badaniach zniszczył zarówno bakterie chorobotwórcze, jak i probiotyczne, np. Lactobacillus rhamnosus, co może negatywnie wpływać na mikrobiotę jelitową.
  • Domowe preparaty MMS mają pH zbliżone do 2,5 – to tyle, co sok z cytryny. Spożywanie takich roztworów może prowadzić do uszkodzeń błon śluzowych przewodu pokarmowego czy uszkodzeń szkliwa.
  • Nie ma żadnej bezpiecznej i skutecznej „domowej” dawki MMS – zwolennicy stosują niewystandaryzowane kroplomierze, co może prowadzić do niekontrolowanego przedawkowania substancji żrącej.

fot. freepik

Tagi #umw
Autor: Aneta Bawiec Data utworzenia: 03.07.2025 Autor edycji: Aneta Bawiec Data edycji: 03.07.2025