Olej z róży w walce z nowotworami

Olej z róży w walce z nowotworami
Food Chemistry” – jedno z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych na świecie zajmujących się chemią żywności opublikowało pracę wrocławskich badaczy pod przewodnictwem dr Magdaleny Grajzer z Katedry i Zakładu Bromatologii i Dietetyki UMW. Badania nad olejem z róży pomarszczonej, przy użyciu najnowocześniejszych, proekologicznych metod dowiodły, że jest to surowiec o ogromnym potencjale, który można wykorzystać nawet w profilaktyce nowotworowej.
Dobromiła Wrońska

W badaniach nad różą pomarszczoną zastosowano metodę ekstrakcji oleju nadkrytycznym dwutlenkiem węgla. Jest to jedna z technik ekstrakcji, która pozwala na pozyskanie czystszych produktów bez wywierania negatywnego wpływu na środowisko. Dwutlenek węgla osiąga stan nadkrytyczny (stan, w którym warunki temperatury i ciśnienia przekroczyły punkt krytyczny, co powoduje zmianę właściwości fizycznych) w odpowiednio niskich temperaturach (ok. 31 °C), co pozwala na zmniejszenie strat cennych składników. Proces ekstrakcji przeprowadzany jest w specjalistycznej aparaturze wysokociśnieniowej bez dostępu powietrza, co dodatkowo chroni przed utlenianiem. Użycie dwutlenku węgla, który jest surowcem tanim, niepalnym i nietoksycznym, gwarantuje czystość ekstraktu oraz eliminuje potrzebę używania niebezpiecznych chemikaliów czy rozpuszczalników.
– Metoda ekstrakcji nadkrytycznej dwutlenkiem węgla nie jest metodą nowatorską, ale jest obecnie wysoko cenioną za jej właściwości proekologiczne – tłumaczy dr Grajzer. – Surowiec, który tłoczyliśmy jest dosyć trudny do obróbki. To są małe, twarde nasionka, w przypadku których przy tłoczeniu na zimno może dojść do utlenienia i utraty cennych składników. Podczas ekstrakcji nadkrytycznym dwutlenkiem węgla ziarenka są delikatniej traktowane w niskiej temperaturze. Taki olej ma bogatszy skład, ma więcej ciekawych składników i nie dochodzi przy tym do utleniania nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Część badań biologicznych – tych w aspekcie aktywności biologicznej polegających na hodowli komórek – przeprowadzono w Katedrze i Zakładzie Podstaw Nauk Medycznych. Nie do przecenienia była również współpraca z Instytutem Syntez Chemicznych, który posiada bardzo dobre półprzemysłowe instalacje, niezbędne, aby uzyskać produkt końcowy.
– W Instytucie Syntez Chemicznych znajdują się jedne z najnowocześniejszych instalacji. Tam mieliśmy też swobodny dostęp do nadkrytycznego dwutlenku węgla, który jest w instytucie produktem ubocznym z przeprowadzanych tam syntez – wyjaśnia prof. Adam Matkowski, kierownik Katedry Biologii i Botaniki Farmaceutycznej, współautor pracy, który dodaje, jak ważne jest dla naukowca posiadanie rozległych kontaktów, niezbędnych do prowadzenia badań. – Takie kontakty nawiązuje się głównie na konferencjach naukowych. Nie było, nie ma i nie będzie lepszej metody. Dlatego teraz, kiedy konferencje odbywają się tylko online, straty dla świata nauki są gigantyczne. Ale póki co korzystamy z tych kontaktów, które przez całe lata udało nam się nagromadzić.
W przypadku interdyscyplinarnych badań naukowych, w których bierze udział wielu partnerów, ważny jest jasny podział pracy, ale i ścisła współpraca pomiędzy naukowcami.
– W trakcie przeprowadzania badań i ich opisywania, każdy ma swoje zadanie. Jest to szczególnie ważne w pracy interdyscyplinarnej – jak w przypadku naszej, która obejmuje zarówno aspekty czysto farmaceutyczne czy analizy chemicznej, jak również badania farmakologiczne na komórkach. Wszystkie te badania wymagają różnych kompetencji – mówi prof. Matkowski – Co jest jednak warte szczególnego podkreślenia, to wzajemna odpowiedzialność. Każdy członek zespołu musi pilnować, żeby wszystko działało. Często popełnianym błędem jest podejście, że każdy niezależnie robi swoje, a potem się to skleja w jeden artykuł. Jest to bardzo szybko wyłapywane przez recenzentów, którzy odrzucają pracę.
Tematem badań zespołu dr Magdaleny Grajzer nad właściwościami oleju z róży pomarszczonej zainteresowało się czasopismo „Food Chemistry”, które w polskim rankingu czasopism ma najwyższą możliwą punktację. Każdy artykuł, które się w tym czasopiśmie pojawia, otrzymuje 200 pkt. Warto też podkreślić, że wydawca nie pobiera opłat za publikację.
– Wybraliśmy czasopismo wyspecjalizowane w temacie, którego się podjęliśmy. Zaprezentowaliśmy unikatowy, rzadko badany produkt od strony farmaceutycznej i dietetycznej – tłumaczy prof. Adam Matkowski. – Przy wyborze kierowaliśmy się zasadą doboru czasopisma pod temat. Uważamy, że należy zawsze zaczynać od najlepszego możliwego czasopisma, jakie jest w branży, a następnie starać się jak najlepiej opisać nasze badania. Co ważne, już w trakcie robienia badań, myśleliśmy nad tym, jak one powinny zostać opublikowane i dlaczego akurat tak. Od naukowca wymaga się, by potrafił udowodnić, jak przeprowadzić badania, a następnie, aby udało mu się je opublikować jak można najlepiej.

(fot. wikimedia commons)
Czasopismo „Food Chemistry” zainteresowało się pracą wrocławskich badaczy nie tylko ze względu na niezbadany dotąd produkt, ale także z uwagi na sposób przeprowadzonych badań.
– W „Food Chemistry” dbają przede wszystkim o jakość danych. Wyniki, które tam zostaną pokazane, muszą być wykazane za pomocą najlepszych, najbardziej precyzyjnych technik. Ważne są też procedury analizy tych próbek: mają być nowoczesne i nie może być wątpliwości co do osiągniętych wyników – wylicza dr Magdalena Grajzer. – Wysokiej jakości rezultaty to podstawa, żeby pójść do pisma takiego jak „Food Chemistry”. Ważna jest też prezentacja pomysłu - dobra argumentacja, dlaczego jest on warty uwagi.
Jak podkreślają badacze, naukowiec prowadzący badania musi stale pamiętać, aby nie koncentrować się jedynie na swoich badaniach, ale także być aktywnym w swojej dziedzinie nauki, śledzić trendy, które w nauce także często się zmieniają.
– To, co było ciekawe kiedyś, teraz może już być nieatrakcyjne. Badacz musi się w tych trendach orientować – podkreśla dr Grajzer. – Widać je zarówno po tym, co jest publikowane w branżowych czasopismach, jak i poprzez uczestnictwo w konferencjach.
Publikacja z analizą właściwości oleju z róży pomarszczonej od początku powstawała w języku angielskim. Języku, którego znajomość jest w przypadku naukowców konieczna, aby mogli uczestniczyć w konferencjach, nawiązywać istotne dla swoich badań znajomości, a następnie swoje prace korzystnie publikować.
– Język angielski dla świata naukowego dziś jest tym, czym była w średniowieczu łacina – zauważa prof. A. Matkowski. – Praca musi od razu powstawać po angielsku – innej drogi właściwie nie ma. Tłumaczenia nie mają większego sensu – tym bardziej, że takie prace zwracają uwagę recenzentów, którzy nader często żądają gruntownej przeróbki tekstu, aby brzmiał naturalnie, a to podwyższa niepotrzebnie koszty publikacji. Sami w roli recenzentów też notorycznie napotykamy na takie prace. Najlepiej wykonywać korektę już gotowego, angielskiego manuskryptu przez osobę, dla której angielski jest językiem ojczystym (native speaker) i jednocześnie jest wyszkolona w danym obszarze nauki. Dlatego od każdego badacza obecnie oczekuje się co najmniej dobrej znajomości języka angielskiego jako języka zawodowego – i słusznie.
Badania były finansowane z projektu : „Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu jako Regionalny Ośrodek Doskonałości w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu” w ramach Działania Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pn. "Regionalna Inicjatywa Działania". Numer zawartej umowy to: 016/RID/2018/19.
Na realizację projektu Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznało kwotę 11 998 121,30 zł.