Zero HCR nie znaczy zero nauki
Szanowni Państwo,
Z dużą uwagą przeczytałam komentarz dotyczący braku polskich badaczy na liście Highly Cited Researchers 2025. To zrozumiałe, że informacja o „zerze" budzi emocje. Moje też. Lista HCR była przez lata symbolem globalnej naukowej elity. Jej konsekwencje dla rankingów, w tym ARWU, są wymierne. Jako uczelnia medyczna poczuliśmy to w tym roku. Jednak w świetle dostępnych analiz, komentarzy bibliometryków i samych dokumentów Clarivate obecna sytuacja wymaga bardziej zniuansowanego spojrzenia, niż tylko stwierdzenia, że „Polacy nie zakwalifikowali się do igrzysk".
W ostatnich dwóch latach metodologia HCR została przedefiniowana tak radykalnie, że społeczność naukowa na świecie określa to nie jako korektę, ale systemowy reset listy. Zmiany te niestety w największym stopniu dotknęły nauki medyczne i kliniczne, które w Polsce są jednym z filarów rozpoznawalnej globalnie aktywności badawczej.
Od roku 2024 Clarivate wyklucza z oceny wszystkie publikacje z ponad 30 autorami oraz te oznaczone jako group authorship (czyli, niestety dla uczelni medycznych, większość badań klinicznych, wieloośrodkowych projektów medycznych, badań z zakresu genomiki i epidemiologii). Usuwa również cytowania pochodzące od autorów wcześniej wykluczonych, co tworzy „efekt domina" dotykający współpracowników. Lista HCR wprowadza twarde filtry integralności, usuwające hiper-produktywność, nadmierne autocytowania, podejrzane wzorce współautorstwa (przynajmniej tak wynika z dokumentów na stronie Clarivate). I to wszystko robi nie tylko od roku 2024, ale zmiany dotyczą także lat wstecz.
W efekcie z listy HCR usunięto w około 2400 badaczy (sic!). Największą liczbę w historii, a szczególnie wiele osób z obszaru medycyny i life sciences. To nie jest marginalna korekta. To zmiana, która głęboko przemodelowała mapę obecności krajów w HCR.
Problem nie dotyczy tylko Polski. Zmiany zmiotły z listy duże grupy badaczy z Niemiec, Włoch, Francji, Korei, Japonii. Setki uczonych z topowych uczelni medycznych, w tym z instytucji, które należą do globalnej czołówki. Zmiany niestety dotyczą naukowców pracujących w modelu team science, który jest fundamentem współczesnej medycyny.
W środowisku międzynarodowym, na blogu LSE, w analizach Retraction Watch, w komentarzach Nature powtarza się jeden zarzut. Nikt nie wie, dlaczego konkretne osoby zniknęły z listy. Czy z powodu publikacji w dużym konsorcjum? Powiązań z autorami objętymi zdyskwalifikowaniem,
profilu cytowań? Błędów w danych? A moze z powodu zbyt „kolektywnego" stylu prowadzenia badań? Brak informacji zwrotnej uniemożliwia komukolwiek sensowne wyciąganie wniosków.
Sprawa jest poważna, dlatego wymaga mądrej analizy i chyba, tak po ludzku, precyzji. Tak, brak HCR wpływa na ranking ARWU. Tak, osłabia widoczność kraju. Tak, jest to sygnał, którego nie wolno bagatelizować.
Jednocześnie sprowadzenie całej sprawy do narracji, „70 tysięcy naukowców, zero chętnych, zero wyników" pomija kontekst globalny. To nie jest historia o braku ambicji Polaków, ale o tym, jak zmieniły się kryteria oceny.
Bardzo przemówiła do mnie ostatnio metafora. Jeśli, jak zauważył autor artykułu w Nature, globalne środowisko akademickie byłoby piątym co do wielkości "krajem" świata, to konsekwencja jest oczywista. Czas zacząć zachowywać się jak dojrzałe państwo, z własnymi zasadami, strażnikami jakości, mechanizmami kontroli. No i z uczciwą relacją z instytucjami, które nas oceniają.
Po pierwsze: żądać transparentności. Bez jasnej informacji od Clarivate o przyczynach dyskwalifikacji trudno prowadzić politykę naukową opartą na dowodach.
Po drugie: zrównoważyć metryki. Lista HCR jest ważna, ale od dwóch lat jest też metodologicznie niestabilna. Do oceny potrzebujemy również innych miar jakości (CNCI, top-percentyle, analiza sieci współpracy, publikacje w czołowych czasopismach).
Po trzecie: chronić i wzmacniać dziedziny, które ucierpiały najbardziej, czyli medycynę, nauki kliniczne, epidemiologię, biologię molekularną. To tam powstają najbardziej produktywne i widoczne publikacje, choć nie zawsze „mierzalne" metodologią HCR.
I na koniec, nie szukać winnych tam, gdzie ich nie ma. Nie są winni badacze, którzy publikują w wieloośrodkowych projektach. Uczelnie, które wspierają współpracę międzynarodową, ani nawet kraj, który rozwija naukę w modelu „team science", tak jak robi się to w całej światowej czołówce.
Polska nauka potrzebuje rzetelnej analizy nie strachu, nie zawstydzania i nie metafor olimpijskich. Potrzebuje danych, przejrzystości i mądrych decyzji.
Dr Dorota Sikora
Dyrektor Biura Rankingów i Komunikacji Naukowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu
Członek zespołu ds. popularyzacji nauki przy MNISW