Zostać stypendystą

KOSMOS, CZYLI JAK ZOSTAĆ STYPENDYSTĄ
Mateusz Nowak z VI i Wojciech Szlasa z IV roku Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu otrzymali stypendium Ministra Zdrowia za wybitne osiągnięcia naukowe w wysokości 16 tys. zł. Opowiadają o tym, jak wyglądała ich droga, komu zawdzięczają swój sukces i jakie cechy są potrzebne, żeby zostać naukowcem.
Pola Janus

Wojciech Szlasa: Na medycynę szykowałem się od pierwszego roku liceum. Kiedy przyszedłem już na studia, to od początku szukałem swojego miejsca poza zajęciami: koła naukowego, które mnie najbardziej zainteresuje, a wtedy interesowała mnie akurat biologia, chemia i nowotwory. Chodziłem na milion tych kół, aż w końcu na drugim roku trafiłem na SKN Biologii Komórki Nowotworowej. To koło laboratoryjne, gdzie można zająć się nauką pod względem praktycznym. Angażowałem się w różne projekty, dzięki czemu nauczyłem się wielu technik badawczych i współpracy. Zdobyłem doświadczenie, a później pojechałem na staż do Francji z symulacji elektroporacji metodami dynamiki molekularnej. Dużo mi to dało i zaowocowało kolejnymi projektami.

Chodziłem po różnych kołach na naszej uczelni, co miało pozytywny wpływ na dalszą działalność naukową. Na drugim roku trafiłem na SKN Hematologii Onkologicznej: kosmos! Wtedy słowo „chłoniak” kojarzyło mi się abstrakcyjnie. Zostałem tam, bo było to dla mnie interesujące, ale jednocześnie niezrozumiałe, więc tym bardziej chciałem się o tej dziedzinie dowiedzieć jak najwięcej. Z czasem zostałem przewodniczącym koła i zacząłem pomagać przy różnych pracach naukowych, doczytywać o czerwienicach, mielofibrozach. Nadal było to dla mnie statkiem kosmicznym na innej orbicie, ale z czasem, kiedy zaczynałem poznawać kolejne kwestie, sprawiało mi to niesamowitą satysfakcję. Potem złożyłem wniosek o prowadzenie grantu naukowego w Katedrze Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku i go dostałem. Teraz jestem właśnie w trakcie badań nad ostrą białaczką mieloblastyczną.
Ta działalność naukowa sprawiła, że udało się wam uzyskać stypendium.
MN: Przez całe studia starałem się angażować i robić wiele różnych rzeczy. Mnie po prostu cieszyła działalność naukowa, która skupia się ramach trzech ostatnich lat. Była niesamowicie satysfakcjonująca. Uwielbiam być w procesie i ten proces właśnie najbardziej mnie cieszył, więc to stypendium jest miłym wyróżnieniem, ale nie było celem, do którego bezpośrednio dążyłem.
WS: Stypendium otrzymałem za III rok. Mimo tego, że jest on dość wymagający, dalej działałem w kole naukowym, miałem po prostu determinację. Wtedy zaczęły wychodzić też pierwsze publikacje, projekty z grantów i to przyniosło efekt w postaci takiej nagrody.
Kto rozbudził w was zainteresowanie do nauki na uczelni?
MN: Inspiruje mnie cały zespół Katedry i Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku. To między innymi dr Martą Sobas, która jest kierownikiem obecnie przeze mnie realizowanego grantu, ale autorytetem jest też dla mnie opiekun samego koła naukowego, prof. Tomasz Wróbel.
WS: Opiekun jest istotny dla młodego naukowca. Każdy ma zainteresowania i ambicje, ale bez osoby, która nimi pokieruje, człowiek niewiele zrobi. Mam ogromne szczęście, że spotkałem na swojej drodze Katedrę Biologii Molekularnej i Komórkowej, bo to jest miejsce, które daje mnóstwo możliwości i pole do zdobycia doświadczenia. Bardzo doceniam też ogromną pomoc prof. Julity Kulbackiej, prof. Jolanty Saczko i wszystkich osób, z którymi współpracowałem.
Jakie cechy decydują o sukcesie?
WS: Pracowitość – to na pewno. Nie można się też poddawać. Ważne, żeby patrzeć przyszłościowo i wierzyć w to, że działanie przyniesie efekt, który zazwyczaj pojawia się dużo później niż byśmy tego chcieli. Trzeba być w tym wszystkim optymistą.
MN: Powinno się być po prostu wytrwałym i się nie zniechęcać. Wszystko wygląda kolorowo na końcu, chociażby wtedy, kiedy otrzymuje się stypendium, ale przecież na co dzień tak kolorowo nie jest. Są sytuacje, które zniechęcają do działania lub studzące entuzjazm. Chociaż gdyby nie było tych gorszych momentów, to nie docenialibyśmy tych lepszych. Kiedy przychodzi taki gorszy moment, to mamy dwa wyjścia: możemy nie robić nic, albo próbować temu zadziałać. Te momenty bywają oczywiście przytłaczające, dlatego małymi krokami trzeba sobie wyznaczać cele.
Artykuł jest dostępny w najnowszym numerze Gazety Uczelnianej