Powodzianie bez szans na zdanie LEK
Podczas gdy Wrocław zmaga się z falą kulminacyjną i trwa heroiczna walka o obronę miasta przed zalaniem, młodzi lekarze wyruszają na drugi koniec Polski, by zdać swój najważniejszy egzamin. Część z nich w ogóle nie dojedzie. Według Centrum Egzaminów Medycznych (CEM) w Łodzi powódź nie jest przesłanką do przesunięcia terminu Lekarskiego Egzaminu Końcowego (LEK) dla osób z rejonów objętych powodzią.
– Jako władze uczelni medycznej w pełni solidaryzujemy się z naszymi absolwentami i podzielamy ich oburzenie całą tą sytuacją – mówi dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW, dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Jest absolutnie niezrozumiałe, dlaczego CEM nie znalazło zasobów i środków, by przeprowadzić LEK w lokalizacji bardziej dogodnej dla młodych lekarzy z rejonów objętych kataklizmem. Tym bardziej, że jest to najważniejszy egzamin w ich życiu zawodowym, determinujący wybór przyszłej specjalizacji.
LEK odbędzie się według wcześniejszego planu w najbliższą sobotę, tyle że nie we Wrocławiu ani w Kiełczowie, gdzie blisko tysiąc osób miało pisać test.
"W związku z licznymi pytaniami dotyczącymi najbliższego Lekarskiego Egzaminu Końcowego w dniu 21.09.2024 r. Centrum Egzaminów Medycznych (CEM) uprzejmie informuje, że w skali kraju zamierza przeprowadzić go planowo. Wyjątek stanowią lokalizacje położone we Wrocławiu. Ze względu na realne zagrożenie powodziowe w tym rejonie zdający, którzy mieli przystąpić do ww. egzaminu we Wrocławiu i w Kiełczowie zostaną relokowani do innych miejscowości" – poinformowało CEM na swojej stronie internetowej. Na liście nowych lokalizacji są: Lublin, Warszawa, Gorzów, Katowice, Gliwice i Tychy.
– Kiedy zobaczyłem, że mam zdawać LEK w Lublinie, początkowo myślałem, że to pomyłka, że może chodzi o Lubin – mówi nam tegoroczny absolwent Wydziału Lekarskiego UMW, prosząc o anonimowość. – Myliłem się. Mieszkam nad samą Odrą. Podobnie jak inni młodzi ludzie w każdej wolnej chwili pomagam umacniać wały. Ale w piątek rzucam wszystko, wsiadam w pociąg i jadę 400 km, żeby nie tracić terminu. O nowych miejscach "relokacji" poinformowano nas we wtorek po południu. W ostatniej chwili udało mi się kupić bilet, zostały już tylko miejsca stojące. Nie narzekam. Wielu moich kolegów nie dojedzie wcale. Ktoś ma małe dzieci i nie może zostawiać rodziny w takiej sytuacji, znam też kilka osób, mieszkających na terenach górskich, przez które przeszedł kataklizm. Zalane drogi, zerwane mosty, oni po prostu nie mają, jak dojechać. Niektórzy będą mieli w związku z tym spory kłopot. Np. ci, którzy już kończą staż i nie mogą czekać pół roku na kolejny termin egzaminu, bez którego nie mają pełnego prawa wykonywania zawodu. Dlatego prosiliśmy o przesunięcie terminu egzaminu.
Na prośbę lekarzy w CEM interweniował prezes Dolnośląskiej Izby Lekarskiej dr Paweł Wróblewski. Odmowna odpowiedź (dostępna na stronie Radia Wrocław) oburzyła środowisko nie tylko samą treścią, ale także formą. Dyrektor CEM poinformował, że termin LEK można przesunąć jedynie w sytuacji zagrożenia epidemicznego lub epidemii.
– To jeszcze jakoś można zrozumieć, choć trudno się zgodzić, że przepisy nie uwzględniają stanu klęski żywiołowej – podkreśla nasz rozmówca. – Najbardziej oburzyło nas powoływanie się w odmowie na konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Jaka to równość, skoro ewidentnie dyskryminuje się powodzian?
Dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW zwraca ponadto uwagę na ważny aspekt społeczny, związany konkretnie z powodzią: – Wysyłamy tak wielu medyków z obszaru klęski żywiołowej w momencie, gdy sytuacja jest zupełnie nieprzewidywalna – podkreśla dziekan Wydziału Lekarskiego UMW. – W każdej chwili może zaistnieć potrzeba zaopatrzenia pacjentów, ewakuowanych z zagrożonych placówek medycznych w regionie. Młodzi lekarze powinni być na miejscu, gotowi do pomocy, a nie jechać przez pół Polski na egzamin.